29 sierpnia 2009, 14:09
Janów, 15 lipca 2010 r.
Nie mam pojęcia, która jest godzina ale za oknem jest jeszcze
szaro, mimo że mamy najdłuższe dni w roku. Leżę w tej pościeli i
próbuję sobie przypomnieć jak takie "barowe" poranki wyglądały z tobą.
Zawsze na filmach lub wideoklipach pokazują jak mężczyzna podczas snu,
leżąc tuż za nią obejmuje partnerkę. U nas jest odwrotnie. Zawsze było.
To ja lubię przytulać się do twoich pleców, bo wtedy "słyszę cię
całego". Czuję bicie twojego serca i pracę całego tego męskiego
silnika. I na tym chyba kończy się całe moje zainteresowanie silnikami.
Poza tym mam wrażenie w takiej chwili jakbym się wspierała na kimś dużo
mocniejszym ode mnie. Ha ha... a'propos "silniejszego" i "męskiego",
pamiętam jak się zdziwiłam gdy po raz pierwszy zostałeś u mnie na noc.
Zobaczyłam wtedy od spodu twoje stopy... To był niesamowity widok.
Nigdy nie widziałam u mężczyzny takich stóp. Niewielkie, wyrzeźbione z
dokładnością do milimetra przy zachowaniu pełnych proporcji a zupełnie
zaniemówiłam gdy zobaczyłam twoje pięty. Zadbane i różowe jak u
niemowlaka. Jakbyś cholera podczas chodzenia w ogóle ziemi nie dotykał.
Boję się, że po twoim powrocie nigdy ich już takimi nie ujrzę. Masz te
stopy w ogóle nie z tego świata. Posługujesz się nimi jak dłońmi.
Wyginasz, są chwytne jak u jakiejś małpy.
A pamiętasz nasze wspólne moczenie nóg w jednej misce, zanim
kupiliśmy mieszkanie z łazienką? Brakuje mi tego. Wspólny prysznic to
już nie to samo. Czuję do tej chwili dotyk twoich stóp w tej
pomarańczowej misce. Boże, cóż to była za wyrafinowana pieszczota.
Masowałeś mi moje stopy obejmując je z obu stron swoimi. Wsuwałeś
delikatnie swój duży palec pomiędzy moje, rozsuwając je delikatnie na
boki i bawiłeś się nimi tak niewinnie jak chłopiec, w ten jedyny w
swoim rodzaju nieodpowiedzialny sposób, że do dziś nie jestem pewna czy
byłeś do końca świadomy tego co tak naprawdę ze mną robisz. Żebyś ty
wariacie wiedział ile razy doprowadziłeś mnie w tej małej misce swoimi
stopami na skraj raju... A pamiętasz jak spytałeś mnie czy podoba mi
się twoje "owłosienie wikinga" na nogach? Rozbawiłeś mnie tym. Byłam
zajęta czym innym więc odpowiedziałam tylko z lekkim półuśmiechem: -
"Może być". Od razu zaproponowałeś, że jeśli drażni to moje poczucie
estetyki, to dla mnie możesz je sobie usunąć i to na stałe. Od razu
widać, że nigdy tego nie robiłeś. Przy tej obfitości twej puchatej
sierści na łydkach nie mam pojęcia jak zamierzałeś to zrobić, chyba
tylko przeszczepem z tyłka i to mojego, bo przecież tyłek też masz
wikinga. Nie wytrzymałam. Zaczęłam się śmiać. Natychmiast przed oczami
stanął mi Mel Gibson w scenie usuwania owłosienia rozgrzanym woskiem i
jego okrzyk: - "Wariatki!". Cóż, większości (jeśli nie wszystkim)
facetom wydaje się, że to matka natura stworzyła nas dokładnie pod
wasze potrzeby. Otóż nie. Obarczyła nas tylko umysłem, który stara się
odgadnąć wasze potrzeby jeszcze zanim je sobie sami uświadomicie. Tak
więc Kochanie, moje efemerycznie delikatne nogi, to nie tak jak u
ciebie prezent zakodowany w twojej spiralce DNA, tylko wynik
codziennych moich zabiegów w łazience, w których to ablucjach nie masz
okazji uczestniczyć. Ale też powiem ci, że dzięki temu mogę w pełni
rozkoszować się potem delikatnym dotykiem tysięcy miękkich włosków na
twoich łydkach. Pozwala mi się to poczuć piękną i tłumaczy nieco moją
słabość do ciebie utrzymującą się nieprzerwanie przez bez mała dziesięć
lat naszego małżeństwa, wyłączając jedynie krótkie okresy napięcia
przedmiesiączkowego, kiedy to mam ochotę nacinać cię tępym nożem (nie
doproszę się już chyba nigdy byś je wreszcie naostrzył) i posypywać
solą. Rozpisałam się o tych nogach i to głównie twoich, bo przecież
patrzenia na swoje mam już dość.
Tak naprawdę to mam ochotę pisać tylko o tobie. Czy ty w ogóle
zdajesz sobie sprawę coś narobił wyjeżdżając na tą pieprzoną misję? Czy
dociera do ciebie co z ciałem kobiety potrafi uczynić wielomięsięczna
tęsknota..?
Przysłałeś mi ten wiersz... Chce ci się jeszcze tam pisać wiersze? Piszesz, że to jeden z twoich snów...
Bossa nova mi dźwięczy i tańczy
Bossą nogą od rana w konwaliach
obudziłaś dłonią we włosach
wzięłaś mnie nie pytając do tańca
i choć ująć cię w dłonie nie mogę
do wieczora pomiędzy stopy
moje kroki pomiędzy twoje
------------------------------------------
A ja go noszę jak idiotka w kosmetyczce, cały upaprany tuszem do
rzęs, bo mi się wydaje, że mam ciebie w tej torebce. Z tymi zaciekami
twój tekst choć taki pogodny wygląda jakby się spłakał. Ten dzień, do
którego w nim nawiązałeś przeniosłam do archiwum naszej wspólnej
historii z opisem "tajne przez poufne". Po oblaniu egzaminów miałam
ochotę rzucić raz na zawsze podyplomówkę. Ty jednak widząc mnie
zaryczaną, właśnie w dzień mojej osobistej porażki pod Waterloo
postanowiłeś nauczyć mnie bosanowy. To właśnie tamtego poranka
leżeliśmy w nietypowej dla nas pozycji, bo obejmowałeś mnie ramieniem
leżąc za moimi plecami. Czułam się skrzywdzona przez los i postanowiłam
ukarać za to cały świat. Niestety tego poranka nawet ty stałeś się dla
mnie jego częścią. Nie zraziło cię to. Powiedziałam, że nie wstanę z
łózka przez cały dzień. Zagroziłeś, że efektem mojej wojny pozycyjnej w
naszym łóżku, może być tylko moja ciąża. To mnie trochę wyrwało z
letargu. W jednej chwili usiadłam na łóżku żeby zamknąć ci dostęp do
jedynego słabo bronionego wejścia, jednak dalej nie bardzo wiedziałam
co ze sobą zrobić. Zaniosłeś mnie wtedy do łazienki, niosąc jak worek
ziemniaków, posadziłeś na taborecie pod prysznicem i powiedziałeś, że
dzisiaj ty mnie umyjesz. Zacząłeś od zębów. W chwilę potem już
wiedziałam dlaczego, bo poczułam twoje usta na swoich. Potrafisz mnie
czasami tak wkurzyć, ale też i nikt nie wykazywał nigdy takiej
determinacji w pogodnym zwalczaniu moich ludobójczych nastrojów. Nasz
"taniec" zaczął się właśnie wtedy, od twojego wylizywania resztek pasty
do zębów z mojego pępka. Co ty w nim widzisz "zboczeńcu"? Jeszcze w
liceum uważałam, że mam najbardziej niefotogeniczny pępek, bo jakaś
praktykująca położna przycięła mi go zbyt długo. Nawet gdy wyznałeś
kiedyś oficjalnie miłość do mojego pępka, pierwszą myślą jaka
przemknęła mi przez głowę, było: - "Dewiant". Na szczęście wyciągnąłeś
mnie także i z tej choroby. Uwierzyłam, że ktoś kto nigdy garnituru nie
kupuje w markecie ale biega z własnym materiałem do krawca, musi mieć w
końcu jakieś elementarne pojęcie o tym co jest ładne w tym świecie
powszechnej tandety. Ten dzień nauki kroków latynoamerykańskich nie
zakończył się dla nas ciążą jedynie chyba dzięki temu, że znajdowaliśmy
się na wodach "trójkąta bermudzkiego", czyli na dwa-trzy dni przed moim
okresem.
Drepczę dziś trochę w miejscu i gubią mi się kroki tej pięknej
bosanowy jakiej mnie wtedy nauczyłeś. Szukam bezskutecznie odpowiedzi
na pytania, które rodzą się szybciej w mojej głowie niż potrafię je
zliczać.
Dostałeś dzisiaj ode mnie dość dokładny zapis stanu mojej pamięci
twoich stóp, łydek... Jeśli twój pobyt w Bośni potrwa tyle ile
zamierzasz, spodziewaj się całej swojej anatomii...
Ann.
PS. Aha, jeszcze jedno ...wszystkiego najlepszego z okazji 600-lecia Bitwy pod Grunwaldem rycerzu :)
Home site: www.pieknelisty.org
E-mail: andre@pieknelisty.org