Archiwum 22 sierpnia 2009


Dolce Vita
Autor: andreas_sachs
22 sierpnia 2009, 21:20

Siedzę Kochanie w naszym ulubionym all'Angolo. Przypominam sobie wszystkie wspólne chwile naszej krótkiej znajomości. To tutaj napisałem pierwszy wiersz specjalnie dla ciebie:

Rozmowa się toczy,
przez usta i oczy.
Ust kształty wyławiasz,
nie pytasz -
z okruchów treść składasz.

W półmroku rąk krzywa,
twarz wspiera, zakrywa.
Coś szepce do ciebie...
- nie szukasz,
znajdujesz,
...bo kochasz i czujesz.

Pijąc poranną czekoladę wciąż nie mogę się otrząsnąć z tego co nas spotkało. Powiedziałaś mi to tak jakbyś chciała powiedzieć: „Kochanie, będę miała nową komórkę”. Myślałem, że żartujesz. Od kiedy cię poznałem nie przeżyłaś chyba ani jednego dnia nie przycinając jakiegoś numeru w moją stronę. Nie dziw się więc, że gdy usłyszałem od ciebie wczoraj w tej kawiarence: „Kochanie, będę miała dzidziusia”, pomyślałem sobie: - Jasne, pewnie adoptowałaś w internecie jakiegoś małego na pół wirtualnego Sudańczyka. Będziesz teraz wpłacać z konta co miesiąc 5 Euro i regularnie przeglądać sprawozdania o tym co je i jak pilnie uczy się angielskiego. Do północy dotarło do mnie, że ...będziemy rodziną.
-----------
O tym, że Anitę poznałem też w tym lokalu to już wiesz, prawda? Oblewała z dwiema koleżankami obronę pracy. Były już dobrze wstawione, gdy jedna z nich przechodząc obok mojego stolika zalała mi klawiaturę laptopa jakimś słodkim drinkiem. Dziewczyna narąbała się jak autobus, bo w ramach rekompensaty wyskoczyła z propozycją wspólnego seksu w kwartecie. Rozbawiła mnie tym na tyle, że zignorowałem w ogóle mroczne myśli o wymianie klawiatury w moim Dell'u, choć to niewyjęte cztery stówy. Koleżanki spojrzały najpierw z obrzydzeniem na nią a następnie na mnie. Anita dostrzegła dopięte do pendrive'a kluczyki od Audi. Zapytała czy odwiozę je po imprezie do jej domu. Wieczór znalazł swój finał na Partyzantów 3. Poranek odnalazł mnie na kanapie w twoim salonie. Resztę już znasz... Słyszałaś pewnie powiedzenie – „nogi po samą szyję”. Właśnie taką cię zobaczyłem. Leżałem na wysokości 30 cm nad podłogą. Najpierw więc zobaczyłem twoje długie łydki. Kończyły się parą kształtnych kolan a zaraz tuż nad nimi pochylała się wpatrzona w książkę twarz ze spiętym z tyłu kucykiem. W tle słyszałem z głośników jakiegoś bluesa, który sączył się z każdym taktem wprost do żył jak spora dawka hery. Przyglądałem ci się uważnie i nie mogłem uwierzyć jak ogromny wpływ na sposób postrzegania otoczenia może mieć magia wieczornych świateł lokalu i poprawka z ziół na mecie. Jesteście do siebie tak niesamowicie podobne, że gdy po przebudzeniu otworzyłem oczy byłem pewny, że patrzę na Anitę. Zacząłem więc od słów: - Ani, mam nadzieję, że wszystko co wydarzyło się wczoraj przejdzie do historii pod hasłem „Całkiem miły wieczór”. Podniosłaś oczy znad lektury i wtedy po raz pierwszy przez głowę przebiegła mi nerwowa myśl – to nie Anita. Usiadłem szybciej niż myślę i twarz schowałem w dłoniach. Jasna cholera... co się wydarzyło wczorajszego wieczora? Spojrzałem niepewnie spomiędzy rozchylonych palców w twoję stronę i zobaczyłem ...ledwie widoczny lecz szczery uśmiech. „Tak, to był rzeczywiście bardzo miły wieczór” - teraz byłem pewny, to nie był głos Ani. Chyba spodziewałem się czegoś innego. „Zostaniesz na śniadaniu, prawda? W lodówce mam resztki łososia, szron i trochę światła”. Zostałem. Od tego poranka minęło ponad trzy najszczęśliwsze tygodnie mojego życia. Anita chyba nie przyznała ci się jak naprawdę wyglądało jej oblewanie dyplomu ale ja dzięki wygłupom tamtejszego wieczora poznałem ciebie, jej mamę, piękną kobietę, starszą ode mnie o blisko osiem lat z sercem i figurą cudownej młodej dziewczyny. Podczas gdy ona inwestuje w nieruchomości i fundusze inwestycyjne, ty buszujesz po necie i Europie w krótkiej spódniczce i stringach. Gdy ona odhacza w kalendarzyku każde swoje zbliżenie z facetem ty zachodzisz ze mną w ciążę w wieku 49 lat podchodząc do tego jak do porannej kawy. Zewnętrznie wyglądacie jak siostry, w środku to jak Yin i Yan, jak północ i południe. Jesteś chodzącym hołdem złożonym Formanowi i pokoleniu „dzieci kwiatów”. Twoja nie dająca się wyhamować niczym galopująca młodość serca chwilami mnie poraża, ale to właśnie dzięki temu stałaś mi się tak bliska. Chciałem z tym poczekać do wieczora i powiedzieć ci o wszystkim dopiero po wizji lokalnej we dwoje na miejscu ale przyznaję, nie dam rady wysiedzieć z tym tyle godzin. Słońce, złożyłem u Isańskiego już wszystkie dokumenty ...właśnie godzinę temu kupiłem nam nowe mieszkanie. Wspaniały, dwupoziomowy apartament z tarasem wychodzącym nad zalew. Sprzedałem też swoje ukochane dwumiejscowe Porsche, na które brały nawet śnięte ryby. Jutro zabieram Cię na połów większego, rodzinnego auta. Jestem skołowany naszym szczęściem jak młody wilczek... Będę pod twoim biurem o 16:00. Szymon.
-----------
Po pół godzinie od momentu wysłania tego maila odebrałem telefon: - Wariacie kochany, ostatni okres miałam dwa lata temu. Będę szczęśliwą babcią. Anita zadzwoniła do mnie z rana z informacją o dodatnich wynikach testu. Niestety nie chciała mi na razie zdradzić kto jest ojcem dziecka. Mamy zaproszenie od niej na dzisiejszy wieczór. Pewnie nam to ogłosi. Nie cieszysz się? Dopytywała mnie specjalnie czy też będziesz. Widać, że traktuje cię już jak członka rodziny.

Milczałem, a po głowie snuł się dołem jak dym palonej marihuany cichy szatański szept... co się naprawdę wydarzyło tamtego wieczora?

------------------------------------------

Home site: www.pieknelisty.org
E-mail: andre@pieknelisty.org

 

...all'Angolo znaczy "na rogu"...
Autor: andreas_sachs
22 sierpnia 2009, 21:15

Zielona Góra, 5 lùglio 2009 anno.

Czekam na ciebie na Starym Rynku, na rogu Krawieckiej (all'Angolo znaczy "na rogu" ). Będę z Kasią. Ma już 19 lat. W tym roku zdała maturę. Nie poznasz jej. To piękna młoda kobieta. Dlaczego wybrałem na spotkanie akurat ten zakątek? Bo to kawałek Italii w środku tego słonecznego miasta. Wpadłem tu po raz pierwszy jeszcze w zimie, kiedy za oknem od chłodu odechciewało się żyć. Od razu pomyślałem o tobie. Gdy wyjeżdżałaś dziesięć lat temu do Włoch, nienawidziłem tego kraju ...tak jak tego twojego Bruno. Dzisiaj to już zupełnie inna bajka, także za sprawą tego miejsca. Przychodzę tu co rano, wypijam porcję espresso z kostką aksamitnej czekoladki ...czasami drobny lodowy deser z wiśniami, by przypomnieć sobie jak smakują usta takiej kobiety jak Ty. Z głośnika wita mnie zawsze pogodnie nakręcony głos speakera jakiejś włoskiej stacji radiowej. Urzeka mnie to miejsce. Kawowe akcenty nie pozwalają zapomnieć naszych ostatnich wakacji w Turynie. Myśli jak nadmorskie ptaki kołyszą się w powietrzu prawie nie poruszając skrzydłami. Często tu pracuję. Mam swój ulubiony stolik. Estetyka tego wnętrza pomaga układać zdania w urocze kompozycje niczym lodowe pucharki. Przepraszam...! Mogę prosić jeszcze jedną filiżankę...? Sympatyczny chłopak, urocze dziewczyny... sprawdź sama
Wiesz gdzie nas znaleźć...

-----------------------------------------------


Home site: www.pieknelisty.org
E-mail: andre@pieknelisty.org