Najnowsze wpisy


Gojem, Żydem jak sterydem....
Autor: andreas_sachs
13 września 2009, 20:27

Od dzieciństwa... w szkole, na uczelniach, w pracy... Podział, poczucie winy, ból, ślepota, utrata wrażliwości, człowieczeństwa, oglądanie się wciąż w przeszłość... Patrioci nazwali mnie skurwiałym kosmopolitą, globaliści prowincjonałem. Komuniści zarzucali mi zbytni klerykalizm a koledzy z "podziemia" nierząd z towarzyszem Golczakiem. Mój przyjaciel, śledząc moje ostatnie starania o uznanie mnie i mojej prozy (czyt. poezji) wtrącił tylko: "Nie pozwól żeby cię wszyscy pokochali, bo zostaniesz kurwą". Czuję się ateistą wobec powszechnego wielobóstwa (jak pierwsi chrześcijanie), dlatego czytam Biblię obok Schopenhauera, Augustyna, Szestowa, Pascala, Woltera, Platona, Rousseau, Nietzschego, Erazma z Rotherdamu. Sięgam po Talmud i Koran. Zasypiam z "Chatką Misia Puchatka"... to "ona" pomaga mi znaleźć w tym wszystkim sens i ubrać to w proste słowa. Słucham szumu wierzby wieczorem i szumu w ludzkich przepełnionych skrytym szaleństwem umysłach. Chciałem poznać kiedyś prawdziwego Żyda, żeby mi opowiedział o Syjoniźmie, bo narodowcy powiedzieli mi o nim już wszystko co byli w stanie wymyśleć. Niedostatecznie się pośpieszyłem by go pokochać i...

Zasiał cię wiatr czerwcowy
z dalekiego kraju
pośród krzyży i gardeł pełnych
"rozdziobią nas żydy i wrony..."

Matką ci grudka ziemi
wraz z tytoniem w kieszeni
myśli na drogę od Steda
jak cycesy szynela

Stapiasz wszelkie pytania w jedno
w piecu nocy
by nad ranem przy kawie
trafiać w sedno

Strażnik ognia dogasa
wokół popiół
ktoś ukradkiem twe wersy
za pazuchę nagarnia
będą strzegły mu domu...

-------------------
Nie jestem kurwą. Nie chcę by mnie wszyscy kochali. Jestem poetą. W każdym widzę nitki, które tworzą tę samą osnowę wspólnego koca którym można się okryć przed nadciągającą zimą. Żeby splatając te nitki nie upleść ohydnego patchworka, uczę się słuchać prawdy. Na mówienie prawdy jeszcze za wcześnie. Czeka mnie słuchanie nie tych, którzy myślą podobnie ale tych którzy uwierają jak kamyk w bucie... jak cholerne sumienie.

„ ...jestem zdania, i tego zdania nie zamierzam zmieniać, że piękne i mądre wiersze piszą tylko piękni i mądrzy ludzie. Fanatyzm jest zaprzeczeniem rozsądku i tego właśnie, co potocznie uważa się za mądrość. Poezja jest wynikiem doświadczenia, w najbardziej wielorakim jego rozumieniu, doświadczenia życiowego, duchowego, intelektualnego. A nade wszystko - tego doświadczenia, które zapisuje się na naszej dupie, rękach i w naszych myślach. Fanatyzm odbiera jasność myślom, nie pozwala skupić się na szczególe, bo nakazuje szczegóły omijać, a te których nie da się ominąć - relatywizować.
Poezja jest zachwytem nad szczegółem, nad jednym doznaniem, nad jedna myślą, w której skupia się człowiecze istnienie, ale przecież nie jakiś jednowymiarowy jego schemat, a istnienie jak ocean człowieczeństwa... (...) Poetą się przecież nie jest, a nim się bywa. Miliony ludzi pisze wiersze. Są miliony literatów (sic) czasami piszących wiersze. Pisanie literatury jest sposobem zarabiania na życie,. pisanie wierszy nigdy. Jest wewnętrznym przymusem dania świadectwa wolności myśli. Bo tylko człowiek wewnętrznie absolutnie wolny może napisać wiersz, który jest poezją. Tak mało wierszy jest poezją... Fanatyzm jest zniewoleniem myśli. Poezja to wolność." ***
[ Czarek K.Kowalski ]

Poezja jest Prawdą...

"Ruszaj się Bruno, idziemy na piwo; Niechybnie brakuje tam nas!.."

Blog: http://pl.netlog.com/czarek_k_kowalski/blog
--------------------------------------
*** Dziękuję autorce blogu - Kraina Do - za udostępnienie fragmentów prywatnej korespondencji i prawo do ich wykorzystania - patrz: http://krainado.bloog.pl/id,4967355,title,rozm...
--------------------------------------

Home site: www.pieknelisty.org
E-mail: andre@pieknelisty.org

Przerwany taniec
Autor: andreas_sachs
05 września 2009, 17:56

Subject: Przerwany taniec...
From: stoneman@gmail.com
Date: Feb 14 2003
To: tasmaniapl@wp.pl

--------------------------------------------------

Szczecin, 14 luty 2003

Wróciłaś dwa miesiące temu z Dorthmund jakaś inna... Zwiększył się dystans między nami... już nie byłaś mi ”siostrą”, której gotów byłem powierzyć najgłębsze tajemnice. Jechaliśmy w te świąteczno-noworoczne góry chyba bez większej nadziei, że ma to jeszcze jakieś głębsze znaczenie... Niemal zwykła, drewniana gospoda...

Kadra średniego szczebla, jednego z największych banków w tym zadłużonym po uszy kraju, chlała na umór topiąc resztki sumienia i stres... parkiet był pusty. Nie wypiliśmy nawet toastu o północy. Szkoda nam było każdej minuty. Słyszałem tylko muzykę i wpatrywałem się w refleksy świateł na twoich włosach. Ten niepojęty urok giętych linii ciała... Myślałem, jak wiele w tobie życia... Po pierwszej godzinie tańca uświadomiłem sobie, że chyba jednak przekroczyliśmy granice znanych ludziom światów. Gdzieś koło północy, kątem oka widziałem pary skupione kołem wokół nas. Może z dwie godziny potem w twoich oczach pojawił się błysk, że jeśli tylko zechcę, zrobisz niemal wszystko o cokolwiek poproszę.

Nie pragnąłem nawet twego ciała, ja je pożerałem w jakimś świętym pierwotnym rytuale. Myślałem tylko o tym magicznym wirowaniu w jaki zostaliśmy wessani. Widziałaś kiedyś „Zapach kobiety” z Al Pacino w roli głównej?

Mój chłopcze, najpierw są kobiety, potem długo nic, a potem jest Ferrari...” - lekcja udzielona Charliemu, młodemu, szlachetnemu chłopcu wchodzącemu w życie, przez doświadczonego, niewidomego oficera armii amerykańskiej. Ten fragment, który chcę ci pokazać trwa 10 min ale oglądnij go w całości i dokładnie. To najcenniejsze chwile... Kolacja może poczekać. Kolacji dzisiaj może w ogóle nie być. Patrz... oto płynie prawdziwa wiedza o tym co jest warte kolejnych uderzeń serca:

https://www.youtube.com/watch?v=in5EPHVgcXg&NR=- 1

Właśnie dlatego warto żyć, dlatego warto w ogóle wstawać z łóżka. Jako kobieta, powiesz może – są jeszcze dzieci, dla nich też warto żyć. Tak, ale my ich nie mamy i teraz właśnie już wiemy dlaczego były z tym takie problemy. Poza tym, jasne że dzieci ...ale z czego one się k... rodzą, jeśli nie z tego pięknego uczucia jedności i oddania, które w szczytowej chwili pali na wylot jak rozgrzany pręt.

Świta. Sala wygląda typowo jak na to stadium imprezy... pustka szklanek pobrudzonych paletą różnych szminek i kilka zalanych par. Byliśmy jednak naszą dwójką coraz bliżej “najświętszego przybytku”. Spacer na boso po śniegu. Jakieś śmiechy i wpadający za kołnierz niebiesko-biały “gwiezdny pył”. Pamiętasz nasze „młodzieńcze” plany o wspaniałościach.... które potem miały mieć miejsce? Robiliśmy plany na następne dwadzieścia pięć wspólnych lat. Znów parkiet... Serce wali mi po obu stronach klatki piersiowej. W maleńkim pokoju na piętrze tańczymy już:

https://www.youtube.com/watch?v=bibtqDxXv1o

Czy wiesz co najlepszego zrobiłeś? W jedną noc stworzyłeś Kobietę. Jak sobie teraz z tym poradzisz? A poza tym, jak wytłumaczysz się z tego, że dopiero teraz?” - to twoje słowa. One uświadomiły mi jak wiele czasu straciłem na nic nie wartą lekturę "The Wall Street Journal".

Tango to cudowny taniec ale nie można żyć cały czas jak w tangu, bo się człowiek spala jak pochodnia. Na co dzień jestem jednak europejczykiem więc wolę ...zapraszam cię do walca:

https://www.youtube.com/watch?v=PNCRhJIKfkU&feature=related

Zatańczyć i umrzeć, bo po co żyć? Przecież już nic piękniejszego chyba człowieka spotkać nie może. Zawsze ryczę przy tym kawałku. Tylko nie mów nikomu, bo mnie chłopaki wyśmieją. Ale tu nie o Rysia Gere tak naprawdę chodzi i nie o ten taniec... Spójrz na te oczy Susan Sarandon. Dopiero teraz, po blisko dwudziestu latach małżeństwa zobaczyła kim j e s z c z e jest jej mąż, kim naprawdę jest ten facet z którym sypia od lat i jakie piękne marzenia nosi w swoim męskim sercu. Pamiętasz? Kochał swoją żonę i został z nią. Realizacja marzeń nie oznaczała rezygnacji z wartości dla których męskie serce bije, jak: w i e r n o ś ć, s z l a c h e t n o ś ć, o p i e k u ń c z o ś ć.

Jest jeszcze Quickstep, który po prostu kocham. Te „durnowate”, młodzieńcze podskoki z dziewczyną, potrafią wytrząść z człowieka wszystkie negatywne emocje... mi one uratowały swego czasu życie...

<!-- @page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm } -->

Serca skaczące po kwiatach,

myśli błądzące po światach,

dłonie czułe dla siebie,

usta od rana w niebie.


Oczy ducha oddają,

to znów w szczęściu pływają;

krzyki i śmiechy

rwą szybkie oddechy;


To szalone oddanie

to po prostu KOCHANIE.

------------------------------------

<!-- @page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm } P { margin-bottom: 0.21cm } -->

W ciągu zaledwie kilku miesięcy naszej znajomości zatańczyliśmy razem niemal wszystkie układy... Co nas tak nakręciło...? Twoje skąpe damskie majtki czy mój zgrabny męski tyłek? Nie...

To nasze nie gasnące "carpe diem", które podtrzymywaliśmy każdego dnia w naszych głowach, a jakie tryska czasami z naszych nieposkromionych oczu... To uczucia jakimi myłaś mi moją zmęczoną twarz. Taniec motyli jaki trwał od pierwszych chwil poznania przez wszystkie wspólne chwile aż po ...aż po ostatni dech. To czy ten ogień będzie się palił nie zależy jednak od intensywności przeżyć ale od wrażliwości i zdolności do wychwytywania piękna w każdym stawianym kroku. Stać na to każde z nas bez względu na płeć. Bo kobieta to nie tylko zgrabne sloogi, a mężczyzna to nie odurzony piwem kołek drewna...

W imię „wartości”, których sama do końca nie rozumiesz. W imię jakiś zasad. Wycierając po cichu suche łzy przerwałaś wczoraj nasz taniec. A co do twoich słów na pożegnanie - "choroba zwycięża"... zwycięża przede wszystkim chęć uporządkowania wszystkiego wg zasad dzielących wszystko na dobre i złe, słuszne i niewłaściwe, skuteczne lub amatorskie, dokonane lub nie, użyteczne lub bezużyteczne. Przez co wszystko staje się coraz piękniejsze, doskonalsze, bardziej szklane i aluminiowe ...tylko ciepła w tym brak. Przeczytałem kiedyś w pewnym poradniku dotyczącym wychowania dzieci taką radę: - Jeśli nie wiesz co masz zrobić to chociaż przytul. Dlatego tak kłóciłem się z tobą o te twoje czarno-białe zasady, o to by w chwilach kiedy wiemy zbyt mało nie podejmować decyzji a jedynie dać sobie czas... Nawet jeśli masz go bardzo mało. Bo „Nie należy wypełniać pustki tym, co najłatwiej zdobyć, tym co jest pod ręką.. Warto rozejrzeć za  n a j l e p s z y m  l e k a r s t w e m” [ Clarissa Pinokla Estés - „Biegnąca z wilkami” ].

--------------------------------

List znalazł swój ciąg dalszy na jednym z komunikatorów w trzy dni potem:

A. - Ja do ciebie pisałam, a ty do mnie.

B. - W tym samym czasie. Dużo słońca ci życzę na cały dzień.

A. - Hmm... dziękuję, zastanawiam się, czy jest mi potrzebne... chyba nie... ono zawsze w środku we mnie świeci. Pomimo zbierających się chmur. A z tym pędem do uporządkowania i kontroli nad wszystkim to muszę ci przyznać trochę racji... niby świat piękniejszy, czystszy bo szklany, aluminiowy ale przez to jakby bez uczuć i ciepła. Wszystkiemu brak ducha. Wszystko w środku takie puste. Bardziej to przypomina pogorzelisko. Nie martw się jednak cukrowy chłopczyku. Przed deszczem zawsze się schowasz, nawet w tym aluminium. Ja byłabym już tylko balastem.

B. - Nie w tym rzecz. Z tobą mógłbym jeść kromkę chleba ze smalcem w starej chacie lub pod gołym niebem. Teraz to nie wiem czy mnie trufle w "Gołębiewskim" ucieszą.

A. - A mnie by ucieszyły, w dalszym ciągu jest to moim cichym pragnieniem, chciałabym poczuć ten smak. Jednak jak zaserwuję sobie takiego kromala ze smalcem to na pewno pomyślę o tobie.

B. - Zabiorę cię na te trufle tylko pozwól mi na to. Przełożyłem kilka spraw na marzec, żeby pojechać z tobą do Szczecina. Bo poprosiłaś mnie o to. Do Szczecina nie pojechałem. Załatwiłaś to po swojemu. Tu i teraz. Zajmę się lepiej swoimi sprawami.

A. - A ja myślałam, że Szczecin to szczegół. Myślałam, że chcesz być po prostu ze mną, widocznie się pomyliłam... a szkoda.

B. - Chciałem być przy tobie Olu wtedy gdy mnie najbardziej potrzebujesz. Te badania, wiem że są dla ciebie ważne. Poziom markerów od ostatniego badania podniósł się jak nigdy. Widzę się obok ciebie przede wszystkim właśnie w takich momentach.

A. - Jeszcze zatęsknisz za mną, zobaczysz...

B. - Przecież to ci właśnie cały czas chcę powiedzieć. Tęskniłem już przed wyjazdem. W chwili gdy powiedziałaś mi - "pakuj się, nie chcę byś to oglądał".

A. - Czasami wydawało mi się, że jesteśmy jednym ciałem, pierwszy raz czułam coś takiego, przepiękne, przy każdym skurczu ciała czułam jak pęka gipsowa powłoka... teraz znów się nią pokrywa. Może tak ma być. Gdyby nie to mogłoby mi pęknąć serce. Mam wrażenie, że to były tylko moje odczucia, jakiś ładny sen, że chciałeś zatrzasnąć za sobą drzwi, więc ci w tym tylko pomogłam. Boli.

B. - Bałem się tego a jednocześnie im bardziej cię poznawałem tym bardziej spodziewałem się, że mi to powiesz właśnie tak jak to zrobiłaś. Od tanga wolę jednak walc.

A. - Tańczymy?

B. - Moje uczucia zawsze najpierw rosną w głąb. Zapuszczają korzenie. Mało było czasu, ale korzenie już puściły.

A. - Nie musisz się już niczego bać słonko. Najgorszego już nie ujrzysz.

B. - Bałem się nie uczuć wariatko ale tego. że gdy "choroba zacznie wygrywać" kopniesz mnie w tyłek. I tak się właśnie stało.

A. - To wszystko dla twego dobra skarbie... przecież wiesz. Nie było mi łatwo, ale musiałam. W tym dniu serce pękło mi na tysiące kawałeczków, byłam nieobecna wszędzie, w pracy pytano się mnie co się stało... a stało się...

B. - Obkładasz się znów gipsem na własne życzenie. Myślałem, że jak uczucia wyprzedzą rozwój choroby to wszystko inne nie będzie miało już dla nas takiego znaczenia. Teraz widzę, że jest jeszcze ciężej. Bo nie dość, że są to każesz mi je zachować dla siebie. Odsuwasz mnie od siebie w najważniejszej chwili swego życia, w chwili śmierci. Nie chcę żebyś za mną tęskniła, bo wiem, że serce z takim bólem nigdy już nie jest zdrowe do końca. Ciesz się więc każdym dniem jak dotychczas. A twój Izaak? Może go nigdy nie było...

A. - Kochanie moje... przytul mnie, proszę. Chciałabym się rozpłakać, byłoby mi lżej...

-------------------------------------

Pół roku później...

-------------------------------------

Szczecin, 27 sierpnia 2003 r.

Myślę wciąż o Tobie, choć Ciebie już tutaj nie ma... Zastanawiałem się czy pisać maile czy listy ale ci popaprańcy bez pytania Ciebie o zgodę zlikwidowali Twoje konto na wp.pl

Będę pisał więc listy i wkładał je do skrzynki na podręczne narzędzia. Zrobiłem ją tam specjalnie dla Ciebie, bo nie chciałaś bym wkładał koperty pomiędzy kwiaty. Zbyt przechodzą zapachem róż a piszesz mi, że tam po drugiej stronie najbardziej brak ci mojego zapachu...

 

_________________________

Home site: www.pieknelisty.org
E-mail: andre@pieknelisty.org

 

 

 

 

Bossa nova
Autor: andreas_sachs
29 sierpnia 2009, 14:09

Janów, 15 lipca 2010 r.

         Nie mam pojęcia, która jest godzina ale za oknem jest jeszcze szaro, mimo że mamy najdłuższe dni w roku. Leżę w tej pościeli i próbuję sobie przypomnieć jak takie "barowe" poranki wyglądały z tobą. Zawsze na filmach lub wideoklipach pokazują jak mężczyzna podczas snu, leżąc tuż za nią obejmuje partnerkę. U nas jest odwrotnie. Zawsze było. To ja lubię przytulać się do twoich pleców, bo wtedy "słyszę cię całego". Czuję bicie twojego serca i pracę całego tego męskiego silnika. I na tym chyba kończy się całe moje zainteresowanie silnikami. Poza tym mam wrażenie w takiej chwili jakbym się wspierała na kimś dużo mocniejszym ode mnie. Ha ha... a'propos "silniejszego" i "męskiego", pamiętam jak się zdziwiłam gdy po raz pierwszy zostałeś u mnie na noc. Zobaczyłam wtedy od spodu twoje stopy... To był niesamowity widok. Nigdy nie widziałam u mężczyzny takich stóp. Niewielkie, wyrzeźbione z dokładnością do milimetra przy zachowaniu pełnych proporcji a zupełnie zaniemówiłam gdy zobaczyłam twoje pięty. Zadbane i różowe jak u niemowlaka. Jakbyś cholera podczas chodzenia w ogóle ziemi nie dotykał. Boję się, że po twoim powrocie nigdy ich już takimi nie ujrzę. Masz te stopy w ogóle nie z tego świata. Posługujesz się nimi jak dłońmi. Wyginasz, są chwytne jak u jakiejś małpy.
A pamiętasz nasze wspólne moczenie nóg w jednej misce, zanim kupiliśmy mieszkanie z łazienką? Brakuje mi tego. Wspólny prysznic to już nie to samo. Czuję do tej chwili dotyk twoich stóp w tej pomarańczowej misce. Boże, cóż to była za wyrafinowana pieszczota. Masowałeś mi moje stopy obejmując je z obu stron swoimi. Wsuwałeś delikatnie swój duży palec pomiędzy moje, rozsuwając je delikatnie na boki i bawiłeś się nimi tak niewinnie jak chłopiec, w ten jedyny w swoim rodzaju nieodpowiedzialny sposób, że do dziś nie jestem pewna czy byłeś do końca świadomy tego co tak naprawdę ze mną robisz. Żebyś ty wariacie wiedział ile razy doprowadziłeś mnie w tej małej misce swoimi stopami na skraj raju... A pamiętasz jak spytałeś mnie czy podoba mi się twoje "owłosienie wikinga" na nogach? Rozbawiłeś mnie tym. Byłam zajęta czym innym więc odpowiedziałam tylko z lekkim półuśmiechem: - "Może być". Od razu zaproponowałeś, że jeśli drażni to moje poczucie estetyki, to dla mnie możesz je sobie usunąć i to na stałe. Od razu widać, że nigdy tego nie robiłeś. Przy tej obfitości twej puchatej sierści na łydkach nie mam pojęcia jak zamierzałeś to zrobić, chyba tylko przeszczepem z tyłka i to mojego, bo przecież tyłek też masz wikinga. Nie wytrzymałam. Zaczęłam się śmiać. Natychmiast przed oczami stanął mi Mel Gibson w scenie usuwania owłosienia rozgrzanym woskiem i jego okrzyk: - "Wariatki!". Cóż, większości (jeśli nie wszystkim) facetom wydaje się, że to matka natura stworzyła nas dokładnie pod wasze potrzeby. Otóż nie. Obarczyła nas tylko umysłem, który stara się odgadnąć wasze potrzeby jeszcze zanim je sobie sami uświadomicie. Tak więc Kochanie, moje efemerycznie delikatne nogi, to nie tak jak u ciebie prezent zakodowany w twojej spiralce DNA, tylko wynik codziennych moich zabiegów w łazience, w których to ablucjach nie masz okazji uczestniczyć. Ale też powiem ci, że dzięki temu mogę w pełni rozkoszować się potem delikatnym dotykiem tysięcy miękkich włosków na twoich łydkach. Pozwala mi się to poczuć piękną i tłumaczy nieco moją słabość do ciebie utrzymującą się nieprzerwanie przez bez mała dziesięć lat naszego małżeństwa, wyłączając jedynie krótkie okresy napięcia przedmiesiączkowego, kiedy to mam ochotę nacinać cię tępym nożem (nie doproszę się już chyba nigdy byś je wreszcie naostrzył) i posypywać solą. Rozpisałam się o tych nogach i to głównie twoich, bo przecież patrzenia na swoje mam już dość.

Tak naprawdę to mam ochotę pisać tylko o tobie. Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę coś narobił wyjeżdżając na tą pieprzoną misję? Czy dociera do ciebie co z ciałem kobiety potrafi uczynić wielomięsięczna tęsknota..?
Przysłałeś mi ten wiersz... Chce ci się jeszcze tam pisać wiersze? Piszesz, że to jeden z twoich snów...


Bossa nova mi dźwięczy i tańczy
 Bossą nogą od rana w konwaliach
 obudziłaś dłonią we włosach
 wzięłaś mnie nie pytając do tańca
 i choć ująć cię w dłonie nie mogę
 do wieczora pomiędzy stopy
 moje kroki pomiędzy twoje


A ja go noszę jak idiotka w kosmetyczce, cały upaprany tuszem do rzęs, bo mi się wydaje, że mam ciebie w tej torebce. Z tymi zaciekami twój tekst choć taki pogodny wygląda jakby się spłakał. Ten dzień, do którego w nim nawiązałeś przeniosłam do archiwum naszej wspólnej historii z opisem "tajne przez poufne". Po oblaniu egzaminów miałam ochotę rzucić raz na zawsze podyplomówkę. Ty jednak widząc mnie zaryczaną, właśnie w dzień mojej osobistej porażki pod Waterloo postanowiłeś nauczyć mnie bosanowy. To właśnie tamtego poranka leżeliśmy w nietypowej dla nas pozycji, bo obejmowałeś mnie ramieniem leżąc za moimi plecami. Czułam się skrzywdzona przez los i postanowiłam ukarać za to cały świat. Niestety tego poranka nawet ty stałeś się dla mnie jego częścią. Nie zraziło cię to. Powiedziałam, że nie wstanę z łózka przez cały dzień. Zagroziłeś, że efektem mojej wojny pozycyjnej w naszym łóżku, może być tylko moja ciąża. To mnie trochę wyrwało z letargu. W jednej chwili usiadłam na łóżku żeby zamknąć ci dostęp do jedynego słabo bronionego wejścia, jednak dalej nie bardzo wiedziałam co ze sobą zrobić. Zaniosłeś mnie wtedy do łazienki, niosąc jak worek ziemniaków, posadziłeś na taborecie pod prysznicem i powiedziałeś, że dzisiaj ty mnie umyjesz. Zacząłeś od zębów. W chwilę potem już wiedziałam dlaczego, bo poczułam twoje usta na swoich. Potrafisz mnie czasami tak wkurzyć, ale też i nikt nie wykazywał nigdy takiej determinacji w pogodnym zwalczaniu moich ludobójczych nastrojów. Nasz "taniec" zaczął się właśnie wtedy, od twojego wylizywania resztek pasty do zębów z mojego pępka. Co ty w nim widzisz "zboczeńcu"? Jeszcze w liceum uważałam, że mam najbardziej niefotogeniczny pępek, bo jakaś praktykująca położna przycięła mi go zbyt długo. Nawet gdy wyznałeś kiedyś oficjalnie miłość do mojego pępka, pierwszą myślą jaka przemknęła mi przez głowę, było: - "Dewiant". Na szczęście wyciągnąłeś mnie także i z tej choroby. Uwierzyłam, że ktoś kto nigdy garnituru nie kupuje w markecie ale biega z własnym materiałem do krawca, musi mieć w końcu jakieś elementarne pojęcie o tym co jest ładne w tym świecie powszechnej tandety. Ten dzień nauki kroków latynoamerykańskich nie zakończył się dla nas ciążą jedynie chyba dzięki temu, że znajdowaliśmy się na wodach "trójkąta bermudzkiego", czyli na dwa-trzy dni przed moim okresem.

Drepczę dziś trochę w miejscu i gubią mi się kroki tej pięknej bosanowy jakiej mnie wtedy nauczyłeś. Szukam bezskutecznie odpowiedzi na pytania, które rodzą się szybciej w mojej głowie niż potrafię je zliczać.
Dostałeś dzisiaj ode mnie dość dokładny zapis stanu mojej pamięci twoich stóp, łydek... Jeśli twój pobyt w Bośni potrwa tyle ile zamierzasz, spodziewaj się całej swojej anatomii...

Ann.

PS. Aha, jeszcze jedno ...wszystkiego najlepszego z okazji 600-lecia Bitwy pod Grunwaldem rycerzu :)

------------------------------------------
Home site: www.pieknelisty.org
E-mail:
andre@pieknelisty.org

 

     

Dolce Vita
Autor: andreas_sachs
22 sierpnia 2009, 21:20

Siedzę Kochanie w naszym ulubionym all'Angolo. Przypominam sobie wszystkie wspólne chwile naszej krótkiej znajomości. To tutaj napisałem pierwszy wiersz specjalnie dla ciebie:

Rozmowa się toczy,
przez usta i oczy.
Ust kształty wyławiasz,
nie pytasz -
z okruchów treść składasz.

W półmroku rąk krzywa,
twarz wspiera, zakrywa.
Coś szepce do ciebie...
- nie szukasz,
znajdujesz,
...bo kochasz i czujesz.

Pijąc poranną czekoladę wciąż nie mogę się otrząsnąć z tego co nas spotkało. Powiedziałaś mi to tak jakbyś chciała powiedzieć: „Kochanie, będę miała nową komórkę”. Myślałem, że żartujesz. Od kiedy cię poznałem nie przeżyłaś chyba ani jednego dnia nie przycinając jakiegoś numeru w moją stronę. Nie dziw się więc, że gdy usłyszałem od ciebie wczoraj w tej kawiarence: „Kochanie, będę miała dzidziusia”, pomyślałem sobie: - Jasne, pewnie adoptowałaś w internecie jakiegoś małego na pół wirtualnego Sudańczyka. Będziesz teraz wpłacać z konta co miesiąc 5 Euro i regularnie przeglądać sprawozdania o tym co je i jak pilnie uczy się angielskiego. Do północy dotarło do mnie, że ...będziemy rodziną.
-----------
O tym, że Anitę poznałem też w tym lokalu to już wiesz, prawda? Oblewała z dwiema koleżankami obronę pracy. Były już dobrze wstawione, gdy jedna z nich przechodząc obok mojego stolika zalała mi klawiaturę laptopa jakimś słodkim drinkiem. Dziewczyna narąbała się jak autobus, bo w ramach rekompensaty wyskoczyła z propozycją wspólnego seksu w kwartecie. Rozbawiła mnie tym na tyle, że zignorowałem w ogóle mroczne myśli o wymianie klawiatury w moim Dell'u, choć to niewyjęte cztery stówy. Koleżanki spojrzały najpierw z obrzydzeniem na nią a następnie na mnie. Anita dostrzegła dopięte do pendrive'a kluczyki od Audi. Zapytała czy odwiozę je po imprezie do jej domu. Wieczór znalazł swój finał na Partyzantów 3. Poranek odnalazł mnie na kanapie w twoim salonie. Resztę już znasz... Słyszałaś pewnie powiedzenie – „nogi po samą szyję”. Właśnie taką cię zobaczyłem. Leżałem na wysokości 30 cm nad podłogą. Najpierw więc zobaczyłem twoje długie łydki. Kończyły się parą kształtnych kolan a zaraz tuż nad nimi pochylała się wpatrzona w książkę twarz ze spiętym z tyłu kucykiem. W tle słyszałem z głośników jakiegoś bluesa, który sączył się z każdym taktem wprost do żył jak spora dawka hery. Przyglądałem ci się uważnie i nie mogłem uwierzyć jak ogromny wpływ na sposób postrzegania otoczenia może mieć magia wieczornych świateł lokalu i poprawka z ziół na mecie. Jesteście do siebie tak niesamowicie podobne, że gdy po przebudzeniu otworzyłem oczy byłem pewny, że patrzę na Anitę. Zacząłem więc od słów: - Ani, mam nadzieję, że wszystko co wydarzyło się wczoraj przejdzie do historii pod hasłem „Całkiem miły wieczór”. Podniosłaś oczy znad lektury i wtedy po raz pierwszy przez głowę przebiegła mi nerwowa myśl – to nie Anita. Usiadłem szybciej niż myślę i twarz schowałem w dłoniach. Jasna cholera... co się wydarzyło wczorajszego wieczora? Spojrzałem niepewnie spomiędzy rozchylonych palców w twoję stronę i zobaczyłem ...ledwie widoczny lecz szczery uśmiech. „Tak, to był rzeczywiście bardzo miły wieczór” - teraz byłem pewny, to nie był głos Ani. Chyba spodziewałem się czegoś innego. „Zostaniesz na śniadaniu, prawda? W lodówce mam resztki łososia, szron i trochę światła”. Zostałem. Od tego poranka minęło ponad trzy najszczęśliwsze tygodnie mojego życia. Anita chyba nie przyznała ci się jak naprawdę wyglądało jej oblewanie dyplomu ale ja dzięki wygłupom tamtejszego wieczora poznałem ciebie, jej mamę, piękną kobietę, starszą ode mnie o blisko osiem lat z sercem i figurą cudownej młodej dziewczyny. Podczas gdy ona inwestuje w nieruchomości i fundusze inwestycyjne, ty buszujesz po necie i Europie w krótkiej spódniczce i stringach. Gdy ona odhacza w kalendarzyku każde swoje zbliżenie z facetem ty zachodzisz ze mną w ciążę w wieku 49 lat podchodząc do tego jak do porannej kawy. Zewnętrznie wyglądacie jak siostry, w środku to jak Yin i Yan, jak północ i południe. Jesteś chodzącym hołdem złożonym Formanowi i pokoleniu „dzieci kwiatów”. Twoja nie dająca się wyhamować niczym galopująca młodość serca chwilami mnie poraża, ale to właśnie dzięki temu stałaś mi się tak bliska. Chciałem z tym poczekać do wieczora i powiedzieć ci o wszystkim dopiero po wizji lokalnej we dwoje na miejscu ale przyznaję, nie dam rady wysiedzieć z tym tyle godzin. Słońce, złożyłem u Isańskiego już wszystkie dokumenty ...właśnie godzinę temu kupiłem nam nowe mieszkanie. Wspaniały, dwupoziomowy apartament z tarasem wychodzącym nad zalew. Sprzedałem też swoje ukochane dwumiejscowe Porsche, na które brały nawet śnięte ryby. Jutro zabieram Cię na połów większego, rodzinnego auta. Jestem skołowany naszym szczęściem jak młody wilczek... Będę pod twoim biurem o 16:00. Szymon.
-----------
Po pół godzinie od momentu wysłania tego maila odebrałem telefon: - Wariacie kochany, ostatni okres miałam dwa lata temu. Będę szczęśliwą babcią. Anita zadzwoniła do mnie z rana z informacją o dodatnich wynikach testu. Niestety nie chciała mi na razie zdradzić kto jest ojcem dziecka. Mamy zaproszenie od niej na dzisiejszy wieczór. Pewnie nam to ogłosi. Nie cieszysz się? Dopytywała mnie specjalnie czy też będziesz. Widać, że traktuje cię już jak członka rodziny.

Milczałem, a po głowie snuł się dołem jak dym palonej marihuany cichy szatański szept... co się naprawdę wydarzyło tamtego wieczora?

------------------------------------------

Home site: www.pieknelisty.org
E-mail: andre@pieknelisty.org

 

...all'Angolo znaczy "na rogu"...
Autor: andreas_sachs
22 sierpnia 2009, 21:15

Zielona Góra, 5 lùglio 2009 anno.

Czekam na ciebie na Starym Rynku, na rogu Krawieckiej (all'Angolo znaczy "na rogu" ). Będę z Kasią. Ma już 19 lat. W tym roku zdała maturę. Nie poznasz jej. To piękna młoda kobieta. Dlaczego wybrałem na spotkanie akurat ten zakątek? Bo to kawałek Italii w środku tego słonecznego miasta. Wpadłem tu po raz pierwszy jeszcze w zimie, kiedy za oknem od chłodu odechciewało się żyć. Od razu pomyślałem o tobie. Gdy wyjeżdżałaś dziesięć lat temu do Włoch, nienawidziłem tego kraju ...tak jak tego twojego Bruno. Dzisiaj to już zupełnie inna bajka, także za sprawą tego miejsca. Przychodzę tu co rano, wypijam porcję espresso z kostką aksamitnej czekoladki ...czasami drobny lodowy deser z wiśniami, by przypomnieć sobie jak smakują usta takiej kobiety jak Ty. Z głośnika wita mnie zawsze pogodnie nakręcony głos speakera jakiejś włoskiej stacji radiowej. Urzeka mnie to miejsce. Kawowe akcenty nie pozwalają zapomnieć naszych ostatnich wakacji w Turynie. Myśli jak nadmorskie ptaki kołyszą się w powietrzu prawie nie poruszając skrzydłami. Często tu pracuję. Mam swój ulubiony stolik. Estetyka tego wnętrza pomaga układać zdania w urocze kompozycje niczym lodowe pucharki. Przepraszam...! Mogę prosić jeszcze jedną filiżankę...? Sympatyczny chłopak, urocze dziewczyny... sprawdź sama
Wiesz gdzie nas znaleźć...

-----------------------------------------------


Home site: www.pieknelisty.org
E-mail: andre@pieknelisty.org